Poradnik w 5 krokach. Mama, Lifestyle, Psychologia, Rozwój osobisty. Jak być mamą i nie zwariować? Poradnik w 5 krokach . Ledwo rano otworzysz oczy, a dziecko już czegoś od Ciebie chce. Biegniesz robić śniadanie, później wstawiasz pralkę, próbujesz się ubrać, a już słyszysz, jak lodówka znowu się otwiera.
SAM ODKRYJ, DLACZEGO CZYTELNICY MÓWIĄ: ŚMIAŁEM SIĘ DO ŁEZ, ZRYWAŁEM BOKI CZY TO NAJŚMIESZNIEJSZA KSIĄŻKA, JAKĄ W ŻYCIU CZYTAŁEM! Jeśli umiesz zmienić pieluchę w łazience samolotuJeżeli potrafisz recytować z pamięci Kaczkę dziwaczkęJeśli znajdujesz okruszki w kieszeni swojego ubraniato jesteś tatą, który uśmieje się serdecznie, czytając Jak być ojcem i nie zwariować, i zaczerpnie z tej książki inspirację. Tim Bete rozumie, że w obliczu wyzwań, które stawia przed mężczyzną ojcostwo, zawsze jest miejsce na śmiech i podziw dla cudu, jakim jest młode życie powierzone Twojej opiece.
Katarzyna Miller pragnie odczarować relacje na linii teściowa-synowa, które, jeżeli wierzyć dowcipom, nie mogą być serdeczne. Jak zatem komunikować się mamą ukochanego, by nic nie zgrzytało? Goszcząca w Dzień Dobry TVN psycholog odpowiedziała na nurtujące naszych widzów pytania.
Sprawa jest jasna i oczywista, bo przecież Pan Jezus jasno mówi na temat nierozerwalności małżeństwa. Nie może być dwóch zdań: związek małżeński jest święty i nierozerwalny. Niestety w dzisiejszych czasach wielu nie chce respektować prawa Bożego. Chcę zacząć od tego, że do nikogo nie żywię urazy, wszystkim z serca przebaczyłem i mam nadzieję, że te osoby również wybaczyły lub wybaczą mi wszystko, w czym zawiniłem lub zbłądziłem. Piszę to świadectwo jedynie po to, by ostrzec mężczyzn i kobiety niszczących święte więzi małżeńskie przed tym fatalnym błędem. Jestem przekonany, że gdyby obecna kochanka mojego taty nie weszła z nim w związek, życie całej naszej rodziny wyglądałoby zupełnie inaczej. Pamiętam, że w dzieciństwie tata był dla mnie wszystkim. Zawsze czekałem, aż wróci z pracy, żeby się mu rzucić na szyję i obojętnie jak, ale żeby spędzić z nim trochę czasu. Zazwyczaj kończyło się tak, że ja oglądałem film w telewizorze i co 10 minut budziłem tatę, który zasypiał obok mnie ze zmęczenia. Przez cały tydzień pracował od rana do późnego wieczora, co wywoływało we mnie jeszcze większą tęsknotę, i tym bardziej ceniłem sobie czas spędzony właśnie z nim. Brałem z niego przykład tak często, jak tylko mogłem. Przykładowo jeżeli on jadł obiad z garnka, to ja też chciałem tak samo; jak on pracował na komputerze, to stałem za nim i podpatrywałem jego ruchy. Dosłownie wszystko chciałem robić tak jak tata. No może z wyjątkiem nauki i porządku w pokoju... Oczywiście, tata stosował również pewien system kar i nagród, którego dziś już dokładnie nie pamiętam. Wiem tylko, że ja byłem traktowany bardzo ulgowo, bardziej niż moja siostra. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że moje dzieciństwo było bardzo spokojne… do czasu, aż wszystko się posypało. Mniej więcej gdy miałem 9 lat, dowiedziałem się, że taty koleżanka, z którą często jeździmy na wakacje, to nie tylko koleżanka, ale, jak stwierdził - osoba, w której jest zakochany. Moja siostra wiedziała o tym już wcześniej i pewnego razu nie wytrzymała, i strasznie się na tatę wkurzyła. Ja byłem albo za młody, albo zbyt zapatrzony w ojca, żeby mu powiedzieć: "Wybij to sobie z głowy. Żona to nie gadżet, który można zostawić albo wymienić". Tak się stało, że po jego krótkim wyjaśnieniu sytuacji powiedziałem, że go rozumiem. W rzeczywistości nie miałem pojęcia, co się naprawdę dzieje z naszą rodziną. Stałem się rzecznikiem zła przeciwko skrzywdzonej mamie i siostrze. Zaczęło się prawdziwe piekło... Codziennością stały się u nas hałaśliwe kłótnie rodziców, o których z siostrą chcieliśmy jak najszybciej zapomnieć. Mama wiedziała, że tata ma kochankę, i nie mogła się z tym pogodzić. Spokojna rzeczywistość i nasze dzieciństwo zaczęły się walić... Chowaliśmy się z siostrą w pokoju i czekaliśmy, aż rodzice przestaną się kłócić. Kończyło się zazwyczaj tak, że tata wpadał do naszego pokoju i mówił do mamy: "Chodź, zobacz, jak przez ciebie dzieci się boją!". Jak gdyby to mama dążyła do zniszczenia naszej rodziny! W końcu mama nie wytrzymała i kazała mu się wynosić. Spakowała ojcu walizki i kazała mu się wyprowadzić do jego rodziców. Nie miałem zamiaru na to pozwolić. Mama chciała, żeby tata, który był dla mnie autorytetem i wzorem, się wyprowadził. Nadal nie rozumiałem krzywdy, jaką on wyrządził mamie, a siostra z mamą nie rozumiały, jaki to dla mnie był ból, kiedy czułem, że tracę najbliższą mi osobę. Ludzie często pytają: gdzie jest Bóg, kiedy go najbardziej potrzeba? Odpowiedź jest prosta: wszędzie, a w takich sytuacjach szczególnie blisko Ciebie. Niestety, jeżeli nie chcesz Go znać i nie respektujesz Jego przykazań, to Bóg musi uszanować Twoją wolną wolę. Jedyne, co może zrobić, to cierpliwie czekać, aż wezwiesz Go na pomoc. Jeszcze przed tymi wydarzeniami nasza rodzina wydawała się wierząca. Chodziliśmy wszyscy w niedzielę do kościoła i uczestniczyliśmy we Mszy św. Tata był pierwszym, który przestał chodzić w niedzielę do kościoła. Tłumaczył to nadmiarem pracy, ale bardzo możliwe, że chciał ukryć fakt, że spędza czas ze swoją kochanką. Następna była moja siostra. Ja z kolei wcześniej już przyczyniłem się do podłamania wiary mojej mamy, wychodząc zapłakany z konfesjonału zaraz przed moją pierwszą Komunią św. Moje słowa zdenerwowały księdza proboszcza, który w czasie spowiedzi zaczął na mnie krzyczeć tak, że cała klasa słyszała. Po odejściu od konfesjonału powiedziałem mamie, że "już nigdy tutaj nie wrócę". Później, gdy rodzice się rozstali, również my z mamą przestaliśmy chodzić do kościoła. Na tak przygotowanym gruncie tragedii, kłamstwie, zdradzie, braku Boga w rodzinnej relacji zacząłem budować inne życie, oparte na niewłaściwych autorytetach. Zaowocowało to brakiem szacunku do mamy, siostry, lenistwem, nadmiernym egoizmem w relacjach z innymi ludźmi, przeklinaniem co trzecie słowo, popadaniem w nałóg oglądania pornografii i samogwałtu, a w końcu współżyciem przedmałżeńskim. Tutaj można by zadać pytanie: co może powiedzieć rodzic dopuszczający się zdrady swojemu dziecku o niewspółżyciu przed ślubem? No właśnie nic - albo to, co ja czasem słyszałem: "tylko pamiętaj, żeby się zabezpieczyć"... Każdy mój związek z kobietą kończył się porażką. Każdy oprócz tego, w którym obecnie się znajduję. Kiedy odkryłem, że wszystkie moje nieszczęścia wynikają z braku zaufania Jezusowi i z nieprzestrzegania przykazań Bożych, moje życie się zmieniło. Dziś jestem szczęśliwym mężem kochającej żony i postanowiłem, że nie będę budować relacji małżeńskiej, ani żadnej innej relacji, bez Pana Boga w moim życiu. Po prostu się nie da zbudować nic dobrego bez Jezusa. Małżeństwo to relacja męża z żoną i ich obojga z Panem Bogiem. Po to małżonkowie sobie ślubują "miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że się nie opuszczą aż do śmierci", bo jest to wspólna decyzja o podjęciu ciężkiej pracy prowadzącej do szczęścia. Działanie złego ducha polega na tym, że podsuwa on "łatwe" rozwiązania w najtrudniejszych momentach życia, a potem się okazuje, że dzieje się jeszcze gorzej. Opuszczenie mojej mamy przez tatę było właśnie taką ucieczką od problemów i niewygody oraz pogrążeniem się w egoizmie. W rzeczywistości i tata, i jego kochanka wybrali trwanie w grzechu ciężkim, skazując się na potępienie, ale oni kompletnie nie zauważają tego, że pustki, która powstaje z powodu braku Bożej miłości, nie da się zastąpić pieniędzmi lub wyjazdami, poszukiwaniem nowych wrażeń i atrakcji. Myślę, że gdyby dziewczyna, z którą tata odszedł, wiedziała, ile zła nam wszystkim wyrządziła, poszukałaby sobie innego mężczyzny i założyła normalną, kochającą się rodzinę. Bo przede wszystkim zburzyła swoje własne relacje z Bogiem i weszła w grzeszny związek, odciągając od Boga również mojego tatę. Następnie zabrała mamie męża, z którym ona jest związana sakramentalnie i z którym razem wychowywała dzieci, i budowała swoje życie. Mama została zdradzona, poniżona, jej uczucia zostały zdeptane, jej zaufanie zburzone... Musiała budować dalsze życie bez męża, z poczuciem krzywdy i goryczy. My z siostrą zostaliśmy pozbawieni ojca - człowiek, który był dla mnie największym autorytetem, zdradził nas wszystkich, dając mi najgorszy z możliwych przykładów do naśladowania... Bardzo kocham swoich rodziców i pragnę, żeby byli znowu razem. Cudzołóstwo jest grzechem, który burzy wzajemne relacje całej rodziny i przynosi mnóstwo cierpienia. Czy można zbudować szczęście, niszcząc życie kilkorga ludzi? Niestety, o tym kochanka mojego taty nie pomyślała… Nawet dzisiaj, po wielu latach, kiedy sam jestem odpowiedzialnym mężem, odczuwam bolesne skutki rozbicia naszej pierwotnej rodziny. Wiem, że czeka mnie jeszcze ciężka praca, aby się pozbyć wszystkich złych nawyków i skłonności; gdyby mój tata zerwał z kochanką i powrócił do mamy, byłoby mi znacznie łatwiej. Przecież to, co małżonkowie wnoszą do swojego małżeństwa, jest w dużej mierze tym, co każde z nich wynosi ze swojej własnej rodziny. Gdyby nie ludzie, którzy się za mnie modlili, i gdyby nie wielka miłość Boga w moim życiu, moje małżeństwo alboby nie istniało, albo rozpadłoby się równie szybko, jak wszystkie moje poprzednie relacje. Zniszczyć rodzinę można bez trudu w ciągu kilku dni, a nawet kilku godzin. Aby coś zbudować, potrzeba wielu lat i cierpliwości, i wysiłków. Trwające w rodzinie cudzołóstwo znacznie utrudnia budowanie normalnych relacji - i właśnie dlatego nie powinnaś być kochanką mojego taty. Źródło: Dlaczego nie powinnaś być kochanką mojego taty Nie ma sensu udawać, że na spektakl „Jak być kochaną” Leny Frankiewicz w Teatrze Narodowym w Warszawie publiczność przychodzi bez żadnych oczekiwań. Większość (w tym ja) chce skonfrontować wersję teatralną z arcydziełem Wojciecha Hasa i genialnym duetem Krafftówna-Cybulski. Ale Lena Frankiewicz idzie własną drogą. Kochanka - to brzmi dumnie? Choć na początku może ci się wydawać, że ta relacja jest niezwykle ekscytująca i pełna wrażeń, niesie za sobą długofalowe skutki - nie tylko dla ciebie, lecz także dla twojego otoczenia. Czy zdajesz sobie z nich sprawę? Nie możesz się oszukiwać, ten związek cię rani i będzie to robił w przyszłości. Choć istnieją wyjątki, czy naprawdę jesteś jednym z nich? #1 W początkowych fazach sypia zarówno z żoną, jak i tobą Być może o tym wiesz, być może nie. Nawet jeśli powiedział ci, że to tymczasowe, niekoniecznie takim jest. Seks wiąże ludzi, a jego istnienie świadczy o tym, że wcale nie ma zamiaru zakończyć związku. "To skomplikowane" - może używać tych słów i owszem, to jest skomplikowane , ale tylko dla ciebie. On ma seks w domu i poza nim - proste. #2 Nie będzie pozwalał ci odejść, choć nie chce cię zatrzymać Kiedy będziesz miała dość czekania na jego deklaracje, moment odejścia od żony i powiesz mu, że to koniec, on będzie uciekał się do grania na twoich emocjach. Wyśle ci kwiaty, będzie pisał łzawe wiadomości, obiecywał, że powie żonie. Ugniesz się, ale nic się nie zmieni. Dlaczego? Bo on nie chce zmiany, zatrzymuje cię, by mieć cię na dłużej, nie dlatego, że naprawdę cię chce. Rozmowy o żonie, twój podły nastrój i próby wpłynięcia na sytuację go denerwują, więc będziesz odpuszczała. To tylko odroczenie końca waszego romansu. Zobacz także: Stop! 15 rzeczy, na które nie powinnaś się godzić w swoim związku #3 Będziesz czuła się źle (na każdym etapie pod innym względem) Na początku będziesz czuła się źle przez wyrzuty sumienia, które później znikną i będą co jakiś czas pukały do twoich drzwi i znowu odchodziły. Później będziesz czuła zazdrość, kiedy on zacznie wracać po cudownym dniu z tobą do swojej żony. Następnie pojawi się złość, na to, że jesteś w cieniu, że musisz się ukrywać. Czasem zawita zażenowanie i smutek, że nie jesteś nikim ważnym, tylko partnerką do łóżka. Będziesz uwięziona w związku, w którym twoja miłość jest tłamszona. Zmienisz się. #4 Każdą ważną okazję i święto spędzisz sama, bez niego Ty będziesz sama w domu (ewentualnie z przyjaciółmi lub rodziną), a on ze swoją żoną. Święta staną się mniej istotne - spędzisz je bez niego. Wtedy poczujesz się samotna. Wyjątkiem są sytuacje, kiedy prowadzisz bogate życie towarzyskie lub jesteś zbyt zapracowana, by o tym myśleć. Gorzej, kiedy on wyjedzie z żoną na wakacje, do teściów, gdziekolwiek, a ty będziesz oglądała ich wspólne, uśmiechnięte zdjęcia na Facebooku. Oczywiście, że ci to wynagrodzi, dostaniesz prezent, ale nie będzie nim czas i uczucia. #5 Nie będziesz dla niego priorytetem Jest nim żona. Nawet jeśli nie miłość do niej, ale wspólne sprawy. Nawet jeśli chciałby od niej odejść, bardziej interesuje go zakończenie tego związku niż ty sama. Będziesz czuła się ważna. Będzie pisał ci czułe słówka, spędzał z tobą wieczory i czule całował, patrząc w usta. Zapomnisz na chwilę, że to tylko romans. On się o to postara. #6 Nie odejdzie od żony W końcu to przyzna, a ty poczujesz się wykorzystana. Wasza miłość okaże się jednostronna. On nie kochał cię tak jak jej, chce walczyć o rodzinę i, jeśli posiada, o dzieci. Ona stanie się znowu priorytetem, a ty ucieczką od ich małżeńskich problemów. Spodziewałaś się, że będzie inaczej? Jesteś przecież z facetem, który zdradza żonę. #7 Będziesz ukrywała swoje życie przed znajomymi i rodziną Nie przed każdym będziesz w stanie (i będziesz mogła) przyznać się do romansu z żonatym facetem. Zaczniesz unikać ludzi, bo nie podołasz kłamstwom i nie będziesz chciała wciąż ich oszukiwać. Nawet nie będziesz mogła wspomnieć gdzie byłaś i co robiłaś - bo co jeśli zapytają z kim ta romantyczna kolacja? Zobacz także: Jak przetrwać bolesne rozstanie w siedmiu krokach? Podpowiada psychoterapeutka par Nie daj się nabrać! To najpopularniejsze teksty na podryw, które choć są żenujące - działają Może zainteresuje cię też:
\n jak być kochanką i nie zwariować
Gdyby nie to, że codziennie zmuszałam mojego M. do odwiedzania sklepów (bo przecież się nie wyrobimy do porodu…) poszło wszystko gładko. Podobno nie byłam uciążliwą osobą będąc w ciąży. Nie miałam nastrojów, humorów… Hmm. Jak przetrwać ciążę i nie zwariować? Cóż. Chyba nie jestem dobrym przykładem… PS. Wojna. To chyba najtrudniejszy czas dla wszystkich. Nie sądziłam, że dożyję czasów, w których przy śniadaniu będę z dziećmi rozmawiała o tym, czego mogą potrzebować uchodźcy i co to są sankcje chciałam świata, w którym budzę się rano i nie wiem, czy zabierać się za życie, jakby nic się nie stało, czy przeciwnie, pakować się, szukać schronienia daleko stąd. Tylko gdzie?Paraliżuje nas samotność, widzimy, co się dzieje, giną bezbronni ludzie, a świat nie podejmuje kategorycznych działań, aby to zatrzymać. Dla laika jest to niesprawiedliwe, zupełnie niezrozumiałe, to rodzi złość i nikomu z nas nie przyszło do głowy, że choć uczymy się o wojnach, nadal niczego się nie nauczyliśmy. Nie odrobiliśmy tej lekcji, nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków. Nikt z nas nie potrafi zrozumieć dlaczego to się dzieje w biały dzień, w 2022 nie minęły czasy pandemii, a już mamy czasy wojny. Jeszcze psychicznie nie podnieśliśmy się z jednego kryzysu, a już mamy kolejny. Nie odbudowaliśmy swojego poczucia bezpieczeństwa, a już atak nastąpił z zupełnie nowej strony. Dla wielu ciężko jest zachować jakiekolwiek resztki optymizmu, bo przecież jesteśmy tak blisko, za blisko. To nie dzieje się tysiące kilometrów od nas, to się dzieje pod nosem, tuż obok. Te działania są zupełnie nielogiczne i nie mieszczą nam się w dzieje się na naszych oczach, choć wcale nie chcemy brać w niej czynnego z nas na wojnę, która dzieje się stanowczo za blisko, zareaguje inaczej. Nie mamy prawa od nikogo wymagać, ani wymuszać określonej reakcji, działania, pomocy. Każdy człowiek inaczej reaguje na zagrożenie, strach, przerażenie, żałobę. I ma takie mnie to za dużo. Wyłączyłam radio i telewizję. Będę 1-2 razy dziennie czytać rzetelne, w mojej opinii, źródła informacji. Skupię się na pracy, na mojej rodzinie, na świecie wokół mnie. Nie chcę popaść w rozpacz, nie chcę, aby strach mnie sparaliżował. Choćbym wylała morze łez, to sytuacji nie zmieni. Nie mam wpływu na to, co dzieje się na świecie, ale mam wpływ na moje reakcje, uczucia, emocje, na moje życie i ludzi, którzy mnie chcą płakać, niektórzy się okopują, niektórzy chcą żyć normalnie. I mają do tego pełne mediów wojna to żyła złota. To dlatego będą nas atakowały krwawe okładki, wykluczające się wiadomości, straszenie, nieprawdziwe informacje, przerażające obrazki i doniesienia mrożące krew w mnie to za dużo. Nie mam możliwości weryfikacji każdej informacji, każdego zdjęcia i newsa. Muszę się od tego odciąć na tyle, na ile potrafię i na ile sytuacja mi na to pozwoli. Nie potrzebuję przesytu tematem, bo on i tak nie opuszcza mojej głowy. Żeby nie zwariować, muszę odwracać uwagę od tej sytuacji. Będę dla siebie jeszcze lepsza w tym czasie, jeszcze bliżej będę koło mojej rodziny, wszyscy teraz potrzebujemy moją głowę lepiej podziała wieczorna kąpiel i kilka stron książki, niż kolejny serwis informacyjny. Nie muszę być na bieżąco z każdą sekundą konfliktu. Siła jest w spokoju. Putinowi zależy na tym, abyśmy się bali, aby panował chaos, a działania podyktowane były chwilą. To też strategia wojenna. Nam nie pomoże, oprawcy że w czasie tej wojny będziesz się uśmiechać, nie oznacza, że masz w nosie że będziesz mieć dobry dzień, nie oznacza, że jesteś że nie zastąpisz swojego zdjęcia profilowego flagą Ukrainy, nie czyni Cię złym człowiekiem!Zło i niesprawiedliwość można wyrównać dobrem. Aby nie czuć się bezsilnym, można działać. Można wesprzeć uchodźców na wiele sposobów: wpłacić na oficjalną zbiórkę, oddać potrzebne rzeczy, zostać wolontariuszem, oddać krew. To możemy zrobić. To wszystko potrzebne przede wszystkim – musimy się zjednoczyć. To nie jest pora na wylewanie kupy szamba na kogoś, kto próbuje normalnie żyć, jest na wakacjach, zjadł pączka, czy realizuje kampanię z klientem. Czy wszyscy nie poszliście do pracy, bo w Ukrainie jest wojna? Nie? To nie krytykujcie kogoś, kto poszedł. To nie jest czas na obrażanie kogoś i sugerowanie mu, że lansuje się na wojnie. Możliwe, że sam próbuje to zrozumieć. Tak wiele się mówi o wsparciu, hejcie i krytyce, nie wydrapujmy oczu komuś, kto ma odmienny od naszego sposób na przeżycie kryzysu. Aby to przeżyć, musimy walczyć razem. Na wojnę wpływu nie mamy, ale już na nasze małe, codzienne bitwy mamy ogromny wpływ!Ta wojna zabrała już życie wielu osobom, nie wolno pozwolić, aby odebrała je innym, za życia. Trzeba kochać, trzeba być, tu i teraz, jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Kiedyś wirus nie musiał nas uczyć urody prostego życia, teraz nie musi nas uczyć tego wojna. To nasze tu i teraz jest pewne i mamy na nie ogromny wpływ. I należy je docenić. Właśnie teraz, kiedy wielu zostanie ono nie jest czas na sianie paniki. To nie jest czas na powielanie nieprawdziwych jest czas na weryfikowanie nie tylko źródeł wiedzy, ale i dajmy się zdominować strachowi. Każdy na swój sposób. Mają coraz większe wymagania w stosunku do mężczyzn, są dobrze wykształcone, niezależne finansowo, roszczeniowe, nie tak jak dawniej…. „Znaleźć faceta i nie zwariować” to książka dla kobiet w każdym wieku począwszy od 20, a skończywszy na 70 latach. Teraz kobiety nie muszą bać się ograniczeń wiekowych dotyczących Historie par, które oczekują narodzin dziecka. Dla każdej z nich to wyzwanie i sprawdzian relacji. Telewizyjna gwiazda fitnessu Jules (Cameron Diaz) i tancerz popularnego show Evan (Matthew Morrison) dowiadują się, że zostaną rodzicami. Do tej pory prowadzili beztroskie życie, teraz czekają ich miesiące niepewności. Matką ma wkrótce zostać także Wendy (Elizabeth Banks). Kobieta długo marzyła o zajściu w ciążę. Wyobrażała sobie, jak wówczas będzie cudownie. Rzeczywistość nie jest jednak bajkowa. Jej huśtawka nastrojów odbija się głównie na mężu Garym (Ben Falcone). Humoru mężczyźnie nie poprawia jego ojciec Ramsey (Dennis Quaid), którego partnerka Skyler (Brooklyn Decker) ma urodzić bliźnięta i doskonale radzi sobie w tej DiazJennifer LopezElizabeth BanksChace CrawfordBrooklyn DeckerBen FalconeAnna KendrickMatthew MorrisonDennis QuaidChris RockTytuł oryginalnyWhat to Expect When You're Expecting

Ale jeśli nie ma takiej możliwości to przydatne porozumiewać się na grupie lub w konwersacji, gdzie można wyżalić się na gorszy dzień, pochwalić małymi sukcesami i wypić wirtualną kawę. 2. Powiedz – jest mi dziś ciężko. Pierwszy, najprostszy i najpopularniejszy sposób poradzenia sobie z emocjami – podziel się nimi.

Przymierzasz się do pierwszych wczasów z rodziną w kamperze? Fantastycznie! Pojazd ten umożliwia swobodne przemieszczanie się i częstą zmianę lokalizacji, zatem dzięki niemu można zobaczyć wiele miejsc. Czasami jednak pojawia się mały problem. W jaki sposób bowiem poradzić sobie w trzy lub cztery osoby na tak małej przestrzeni? Przecież każdy potrzebuje odrobiny prywatności, a także komfortowego miejsca do odpoczynku. Jak więc przyjemne spędzić czas z domownikami w jednym kamperze i jednocześnie… nie zwariować? Sprawdź kilka ciekawych pomysłów i dowiedz się, czy jest to szukasz więcej porad i inspiracji, sprawdź także zebrane w tym miejscu artykuły z polecanymi produktami. Jak przeżyć wakacje w jednym kamperze z całą rodziną? Wolna przestrzeń to absolutna podstawa Członkowie rodziny, którzy wybierają się na wspólną wyprawę kamperem, powinni mieć zapewnioną minimalną przestrzeń do wypoczynku, zrelaksowania się i „ucieczki przed światem”. Każdy musi mieć w pojeździe swój mały kąt, w którym będzie mógł się położyć, poczytać książkę czy posłuchać muzyki, żeby nie zwariować. To bardzo ważne, ponieważ taka strefa daje poczucie bezpieczeństwa oraz komfortu, a także zapewnia dostęp do prywatnej przestrzeni. Wiadomo, kampery nie są bardzo dużymi pojazdami do podróżowania i odpoczywania w osobnych pomieszczeniach – no, chyba że ma się sporą sumę pieniędzy na zainwestowanie w ogromny kamper rodem z luksusowego katalogu. W klasycznych kamperach miejsca na prywatność zwykle jednak nie ma zbyt wiele. Ciężko jest wobec tego w sprytny sposób schować potrzebny sprzęt na wyprawę, a co dopiero samemu ukryć się przed resztą domowników. Warto zadbać jednak o dobre zagospodarowanie przestrzeni w pojeździe – a to już jak najbardziej da się zrobić. Co zrobić, aby każdy z domowników poczuł się znacznie lepiej? Wystarczy uporządkować miejsce w kamperze tak, aby nikt nikomu nie wchodził na głowę. Każdy z członków rodziny powinien mieć swoją małą przestrzeń na prywatne przedmioty, do której tylko oni będą mieć dostęp. Jeśli tylko chcecie, miejsca do spania również da się rozdzielić, a raczej odgrodzić specjalnymi zasłonkami, które dadzą wrażenie intymności i osobnego pomieszczenia. Tylko w ten sposób będzie można spokojnie, wygodnie i komfortowo spędzić wspólne wakacje w kamperze. Wskazane są również rozwiązania typu szuflady, ukryte wnęki oraz sprytnie ukryte schowki. Należy się nimi podzielić z rodziną tak, aby każdy domownik mógł sobie zorganizować prywatną przestrzeń. Porządek musi być! Mieszkając w jednym kamperze, należy zadbać o przestrzeń, którą się zajmuje. Każdy z uczestników wyprawy powinien wobec tego zatroszczyć się o swój kąt i pilnować w nim porządku. Najlepiej robić to codziennie, żeby nie powstawał zbędny harmider i bałagan. Niezależnie od tego, czy nam się chce, czy może niekoniecznie, powinniśmy po sobie sprzątać. Nie można myśleć tylko o swojej wygodzie, ale o komforcie wszystkich mieszkających w kamperze. Po co biegać za sobą i każdego dnia sprzątać jeden po drugim? Nie rzucaj rzeczami, jak popadnie. Nie odkładaj swoich przedmiotów w miejsca, które zostały zajęte przez innych domowników. Nie wyrzucaj też śmieci tam, gdzie nie jest ich miejsce. Wystarczy, że każdy dokładnie sprzątnie po sobie – to bardzo poprawi wspólne funkcjonowanie w pojeździe na wakacjach. Jak zadbać o porządek w kamperze? Zupełnie tak samo, jak w domu! W przypadku kampera nie zmienia się kompletnie nic – ba, w tak małej przestrzeni powinno się jeszcze bardziej postarać o wygodę i czystą przestrzeń. Powierzchnia do mieszkania jest mała, więc teoretycznie powinno być łatwiej ją sprzątnąć, prawda? Każda wyciągnięta z kampera rzecz musi zostać odłożona na swoje miejsce. Jeśli będziemy odstawiać rzeczy w inne kąty, już w jeden dzień można doprowadzić do dezorganizacji całej przestrzeni. Niestety, ale tym sposobem całkowicie zaburzyć można również funkcjonalność pojazdu. Nie można zapominać o tym, że dobrze zorganizowana przestrzeń to podstawa udanych wakacji z rodziną w kamperze. Nawet jedna rzecz rzucona w kąt potrafi wywołać lawinę niepotrzebnych nieporozumień i doprowadzić do niekomfortowych sytuacji. W domu bywa podobnie – za jedną nieodłożoną rzeczą w ruch pójdą kolejne. Może to poważnie zaburzyć harmonijne i wygodne funkcjonowanie całej rodziny na tak małej przestrzeni, jaką jest kamper. Sprawdź także ten artykuł z poradami, jak spakować się na wakacje na kempingu. Oszczędność czasu i pieniędzy, czyli gotowanie w kamperze Jak jeszcze można sprawić, że życie w kamperze na wakacjach będzie nie tylko wygodne, ale i bardziej oszczędne? Warto przynajmniej raz na jakiś czas przyrządzać posiłki w pojeździe. Niech będą to śniadania i kolacje albo inne wybrane dania. Gotowanie w pewnym sensie jest również bardzo dużym ułatwieniem i udogodnieniem w podróży. Jeśli w kamperze jest wystarczająco dużo miejsca, można razem z rodziną zrobić większy zapas jedzenia i wspólnie gotować obiady czy przyrządzać kolacje. Taka prosta czynność potrafi zjednoczyć domowników, ale też zapewnić spore oszczędności, które wykorzystać można na wakacyjne wydatki – bilety wstępu do muzeum, pamiątki czy wizyty w różnych ciekawych miejscach. Kupując produkty żywnościowe, należy jednak brać poprawkę na to, że cała rodzina śpi w jednym w pojeździe. Zdecydowanie najlepiej będzie postawić wobec tego na zamknięte i bardzo szczelnie opakowania. Dlaczego to takie ważne? Wówczas nikogo nie będzie irytował bowiem zapach, który może wydobywać się z otwartych pojemników. Niestety, ale ostra woń jedzenia może sprawiać ogromny dyskomfort i tym samym utrudniać przyjemny wypoczynek w kamperze. Trzeba więc pamiętać o szukaniu dogodnych rozwiązań dla wszystkich. Gotowanie posiłków może okazać się też znakomitą oszczędnością zarówno pieniędzy, jak i czasu. Po co spędzać go na poszukiwaniu restauracji w okolicy? Jeśli wybierasz się z rodziną w miejsce z dala od dużego miasta, gotowanie w kamperze może być wręcz prawdziwym udogodnieniem. Urlop w kamperze z rodziną – jak żyć razem w jednym pojeździe? Kto nie będzie miał łatwo w kamperze? Wróćmy jeszcze na moment do tematu porządku w pojeździe. Istnieje bowiem grupa osób, która może mieć ogromny problem z funkcjonowaniem na tak małej przestrzeni, jaką jest kamper. Wakacje w nim mogą być naprawdę super, jednak nie każdy nadaje się do tego rodzaju wypoczynku. Nie przepadasz za zbyt długą jazdą samochodem? A może źle czujesz się w małej przestrzeni? Jest więc niemal pewne, że źle zniesiesz wakacje w kamperze. W pojeździe nie ma zbyt wiele miejsca, aby każdy z domowników naprawdę dobrze się wyspał – tym bardziej, jeśli ma się problemy ze snem. Łóżka trzeba składać, a potem je rozkładać. Poza tym nie w każdym kamperze istnieje możliwość całkowitego osłonięcia się od innych domowników. Jeśli czujesz, że brak pełnej intymności wywoła u ciebie dyskomfort, wczasy w kamperze mogą okazać się bardzo problematyczne. Kłopot z wakacjami w kamperze będą mieć również pedanci – osoby, które wokół siebie muszą mieć wszystko starannie poukładane. Pedanci potrzebują harmonii, a taką zapewnia porządek przestrzeni. W kamperze naprawdę ciężko o ład i regularne sprzątanie. Zwłaszcza gdy jeden z domowników ma duży problem z odkładaniem rzeczy na swoje miejsce. Przecież nie da się co rusz po kimś sprzątać, prawda? Pedanci, widząc nieład, od razu wpadają w zły humor. Bałagan w kamperze może okazać się prawdziwą męką jednak nie tylko dla pedantów lubiących ład, ale i dla ludzi, którzy chcą zwyczajnie odpocząć od codzienności. Wakacje to przecież nie czas na codzienną krzątaninę domową, od której chcemy na chwilę uciec. Dostosowanie pojazdu do potrzeb domowników Aby wygodnie i komfortowo mieszkać w kamperze z całą rodziną, należy zadbać o kilka istotnych szczegółów. Przede wszystkim dostosować trzeba pojazd do potrzeb wszystkich domowników – nie tylko do swoich. Wówczas każdy będzie mógł poczuć się w pojeździe naprawdę swobodnie. Jeśli pojawia się zapotrzebowanie na media, wodę czy gaz, należy to niezwłocznie zapewnić. Warto od razu uprzedzić, że bardzo ciężko jest od razu oszacować dokładną całość wydatków koniecznych na prąd czy wodę, jaką zużyje się podczas wyprawy. Aby zrobić to w poprawny sposób, trzeba będzie nie jednego, a kilku wyjazdów. Co jeszcze zrobić, aby domownicy poczuli się naprawdę komfortowo, mieszkając ze sobą w jednym kamperze? Należy przede wszystkim dostosowywać go nie tylko do potrzeb osobistych, ale przede wszystkim do preferencji spędzania wolnego czasu przez pozostałych członków rodziny. Fakt, uczenie się wspólnego życia w kamperze czasem zajmuje trochę czasu. Jednak warto, a nawet trzeba się tej nauki podjąć. Tylko w ten sposób, mieszkając ze sobą, rozmawiając o potrzebach i nanosząc poprawki, można bowiem ułatwić sobie wspólne wakacje. Wakacje w kamperze z rodziną – czy to w ogóle możliwe do zorganizowania? Jeśli przymierzasz się do pierwszych wczasów z rodziną w kamperze, na pewno przez głowę przeszła ci myśl, czy jest to w ogóle możliwe. Odnajdziecie się na jednej przestrzeni? Dacie radę zorganizować sobie dobre miejsce do odpoczynku? Czy w ten sposób, podróżując na czterech kółkach z całym bagażem i miejscem do spania, da się spędzić fajne wakacje? Tak, jest to możliwe! Wystarczy przestrzegać jedynie wszystkich wymienionych w artykule zasad i bezwzględnie się starać, aby nie wchodzić sobie na głowę. Każdy z nas potrzebuje odpocząć. Każdy musi się dobrze wyspać. Każdy czasami ma ochotę uciec od reszty domowników i pobyć sam na sam ze sobą. Jeśli kamper nie pozwala na robienie tego wszystkim naraz, warto pomyśleć o rozbudowaniu przestrzeni na czterech kółkach. Jak rozdzielić się z rodziną na czas odpoczynku? Doskonałym rozwiązaniem może być rozłożenie dużego namiotu przed kamperem, w którym będzie mogła zrelaksować się, a nawet każdego dnia spać część domowników. Jeśli taka opcja przejdzie, dla reszty pozostanie o wiele więcej miejsca w kamperze. Jak widzisz, wakacje w kamperze to nie tylko sztuka kompromisów, ale i poszukiwanie dogodnych dla wszystkich alternatyw. Każdy uczestnik wyprawy powinien mieć stale otwarty umysł i być gotowy na ewentualną szybką zmianę planów. Musi też otworzyć się na potrzeby i wymagania pozostałych uczestników podróży. Najważniejsza okazuje się wobec tego… rozmowa. To właśnie dzięki niej można dojść bowiem do najlepszych rozwiązań i znaleźć taki pomysł, który sprawi, że rodzina będzie naprawdę zadowolona ze wspólnych wakacji w kamperze. Czy ten artykuł był dla Ciebie pomocny? Dla 0,0% czytelników artykuł okazał się być pomocny To książka dla wszystkich kobiet, bo wszystkie jesteśmy córkami. Często słyszy się, że nie jest łatwo być matką. Równie niełatwo, a może czasem jeszcze trudniej być… córką. W Polsce od czasów romantyzmu matka Polka to mit, którego nie powinno się podważać.
Ach, powrót do szkoły. Jedne matki się cieszą, bo wróci rutyna, nie trzeba się codziennie głowić nad wymyślaniem rozrywek, w domu będą miały jedno dziecko mniej (pomnożyć razy ilość dzieci w placówkach), niektóre zostaną zupełnie same i przez pierwszych kilka dni będą słuchać ciszy i koić skołatane nerwy nad filiżanką tym razem gorącej kawy. Jeszcze inne martwią się, jak pogodzą etat, dojazdy do szkoły, do przedszkola, do żłobka, wszędzie na czas i bez fochów, zadania domowe, zakupy, obowiązki i jeszcze gdzieś w tym wszystkim magicznie trzeba odnaleźć odrobinę czasu dla siebie, czas z partnerem, czas na sport, rozwój. Jest jeszcze grupa matek, które najbardziej boją się rywalizacji. Tego wykańczającego ostrzału innych matek, które patrzą, oceniają, brwi unoszą. Blee. Od tego wszystkiego aż głowa puchnie. Jak być matką i nie zwariować? Bo to czasami jest tak. Wstałaś wcześniej, obiecałaś sobie, że będziesz ogarnięta, wyprasowana, będziesz oazą spokoju, ale wszechświat miał jednak inne plany, a Twoje dzieci akurat się założyły, kto szybciej wyprowadzi Cię z równowagi. O 7:45 rano masz wrażenie, że to był bardzo długi dzień. Wpadasz do placówki zziajana, pot po tyłku leci, znowu nie miałaś gdzie zaparkować, zapomniałaś gotówki na szkolną wycieczkę, włosy upięłaś byle jak, bo na nic innego czasu nie starczyło, młodsze dziecko jest zapłakane, po 40 minutowej batalii, której, gdyby nie wizja choroby, o mało nie przegrałaś – znowu chciało z domu wyjść w kostiumie kąpielowym, choć jest 10 stopni. I tak zderzasz się z matką idealną i jej pogardliwym spojrzeniem. Znowu nie dałaś rady. Jakie to szczęście, że doskonale wiesz, że ona akurat DZISIAJ ma lepszy dzień od Twojego, a może wcale nie ma, tylko tak gra? To nie jest pocieszenie, ani nawet porównanie. Po prostu – jak być matką i nie zwariować? Raz na zawsze uwierzyć, że matek idealnych nie ma. Wiesz to, prawda?Musisz umieć realnie ocenić swoje możliwości, bo wszystkiego się nie da. Wszystko mogą tylko laski z mediów społecznościowych, które nigdy nie są zmęczone, mają zawsze ładnie ułożone włosy, jędrny tyłek, a ich dzieci są uśmiechnięte, bawią się na białym dywanie w drogich stylówkach. Nikt z nas jednak nie widuje takich osób na żywo. Widziałam kilka bardzo znanych blogerek w akcji. Nie na zdjęciu już trochę inaczej wyglądały te ich idealne dzieci, uda też jakby grubsze, a twarz bez miliona filtrów – z przebarwieniami, zmarszczkami i worami pod oczami, jak moja czy Twoja. Wszystkie siedzimy w tym po uszy, niektóre tylko lepiej udają! A pomiędzy idealnym ujęciem jest milion całkiem zwyczajnych minut. Żeby jakoś przeżyć macierzyństwo, potrzeba dystansu. Trzeba umieć wypośrodkować. Dzisiaj ugotujesz trzydaniowy obiad, posprzątasz jak w pięciogwiazdkowym hotelu, narysujesz, zaśpiewasz, ulepisz, wypierzesz, wyprasujesz, a potem jeszcze usta umalujesz i z podniesioną głową wparujesz do szkoły, czując, że właśnie rzygasz tęczą. A jutro? Może już jutro będzie ten dzień, kiedy od rana wkurzy Cię wszystko. Ten dzień, kiedy głowa, po niespokojnej nocy, przerywanej czuwaniem, a w końcu pobudce o 5, nie przestanie boleć. Dzień, w którym do 17 będziesz snuła się po domu w piżamie, z rozbabranym każdym kątem, z niedokończonym obiadem i odkurzaczem od rana na środku salonu. Dzień, w którym starczy sił tyko na zamienienie piżamy na rozciągnięty dres, energii na zamówienie pizzy i puszczenie dzieciom bajki. A potem modlenie się o przetrwanie do 19. Dzień, w którym rozczarowanie macierzyństwem sięga znaleźć złoty środek, cieszyć się ze zwykłych dni, w które jakoś jest, jak i z tych wspaniałych i wyjątkowych. Te kiepskie przeczekać, przeżyć, zapomnieć. Wszystkiego się nie da! Nigdy nie bierz udziału w konkursach na matkę roku, na żonę idealną, na perfekcyjną panią domu, na pracownika dekady. Po co? Dzieci innych ludzi są ZAWSZE mądrzejsze, sprytniejsze, grzeczniejsze, szybsze, ładniejsze i do wyboru – jeśli Twoje jest brudaskiem, jej jest czyścioszkiem, jeśli Twoje jest niejadkiem – jej je wszystko, Twoje jest śmiałe – co Ty wiesz o życiu z nieśmiałym dzieckiem, Twoje śpi do późna – bez sensu, lepiej wstawać o 4 przynajmniej oni mają więcej czasu razem! Kumasz, co chcę powiedzieć? TO NIE MA SENSU! Nigdy w życiu tego nie wygrasz. A skoro nie wygrasz, to po co w ogóle startować? Jak być matką i nie zwariować? Zaufaj sobie i rób tak, jak dobrze jest dla Ciebie, Twoich dzieci i Twojej rodziny. Nie teściowej czy Halince spod czwórki. TOBIE. Mam koleżankę, której dzieci notorycznie jedzą płatki z mlekiem na kolację. No i co? Jedzą, bo lubią, są okazami zdrowia, a ona z matek, które robią własne przetwory, jedzą ekologicznie i ultrazdrowo, nie jest to kwestia ani lenistwa, ani wygody (a nawet gdyby to co, na stos z nią?). Ale dzieci przy kolacji robiły cyrki, raz tatuś podał płatki i było bez focha. Działa? Działa. Okazjonalnie próbuje im coś innego zaproponować, ale lubią płatki, a ona nie czuje potrzeby z tym walczyć. Woli spokój i miłą atmosferę. Przecież do końca życia tak nie będzie, przeczeka. Swoje dzieci odpieluchowałam, kiedy były na to gotowe, smoczki odstawiłam, kiedy dla mnie nadeszła najlepsza na to pora, dawałam i zupki kremiki, które gotowałam po nocach, na rowerze nauczyły się jeździć wtedy, kiedy chciały. Nie żyję standardowo, dlaczego więc miałabym swoje dzieci wciskać w ciasne pudełko podręcznikowych wyznaczników? Co mi to da oprócz stresu, nieprzespanych nocy i nerwów? Wychowując trojaczki od początku byłam skazana na porażkę. Kiedy to zrozumiałam, rozdałam wszystkie poradniki, odlubiłam wszystkie strony, które próbowały, pod płaszczykiem dobrych rad, wpędzić mnie w poczucie winy, koleżanki ograniczyłam do tych, które nie chcą się tylko pocieszyć, że w porównaniu ze mną mają gorzej/lepiej/bardziej. Od dawna robię tak, żeby grało i buczało. Jeśli jakaś metoda działa u Ciebie w domu – jest dla Ciebie niezawodna – to jest najlepsza metoda. Brawo Ty! Absolutnie nikt nie ma prawa Cię za to krytykować i się wtrącać. Raczej powinni bić Ci prawo – jesteś to nie Instagram, gdzie wszyscy wrzucamy zwykle najlepsze ujęcie. W życiu, podobnie jak w aparacie, mamy tylko jedno dobre zdjęcie, a na innych siata z biedry na drugim planie, otwarte drzwi do kibla, pięćdziesiąt zdjęć z pryszczem na nosie, z modnych poszarpanych dżinsów wystają majty z golfem, na stole kulinarny przegląd tygodnia, na salonach przytulny burdel, ktoś ziewa, ktoś zamknął oczy, ktoś płacze, kogoś boli głowa, zabrakło mleka, a na wycieraczce stoją ubłocone buciory. Życie no. Jak być matką i nie zwariować? Nie daj się. Nie wierz w te iluzje, tylko rób swoje, żeby babeczka z lustra od czasu do czasu witała Cię uśmiechnięta od ucha do ucha, z kciukiem podniesionym w górę i mrugająca okiem. Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna masz na nic czasu, w szczególności dla siebie? Kup moje autorskie produkty, które pomogą w ogarnianiu rzeczywistości. Stworzone przez matkę trojaczków – to działa! SKLEP. Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.
„Jak tu nie zwariować. Na herbatce u psychiatry” Edward Krzemiński w rozmowie z Ireną A. StanisławskąAutor: mgr Joanna Matusik Po tę książkę sięgnęłam, gdyż zaciekawił mnie jej tytuł. Nie miałam żadnych wyobrażeń co do treści jakie będą w niej zawarte. W sumie, nawet nie wiem czy zastanawiałam się, o czym ona tak naprawdę jest. Wiadomo …
Zaloguj się Zarejestruj się Newsletter Pomoc Kontakt MENU Ebooki Nauki społeczne Języki obce Strona główna Być kobietą i nie zwariować Pobierz fragment Wybierz format pliku: mobi epub Pobierz 29,90 zł 26,91 zł Cena zawiera podatek VAT. Oszczędzasz 2,99 zł Wysyłka: online Dodaj do schowka Być kobietą i nie zwariować Życie niesie ze sobą wiele problemów. Zwłaszcza życie współczesnej kobiety. Jak sobie z nimi poradzić i... nie zwariować? Pomoże ci w tym Katarzyna Miller. Każdego dnia kobiety zadają sobie pytania: Jak być szczęśliwą? Jak być pewną siebie? Jak nie być ofiarą? Jak pogodzić życie rodzinne z pracą zawodową? W bestsellerowej książce Być kobietą i nie zwariować znajdziesz przykłady najbardziej typowych problemów, z którymi zmagają się kobiety: własnej tożsamości, relacji z partnerem oraz samooceny. Szczególne miejsce zajmuje bolączka wielu kobiet - jak pokochać samą siebie. Nowatorska forma – zapis warsztatów psychoterapeutycznych z udziałem kilkunastu kobiet, da ci poczucie współuczestnictwa. Zrozumiesz też, że nie jesteś w swoich problemach osamotniona. To najlepsza książka dla kobiet poszukujących szczęścia... w sobie. Język wydania: polski ISBN: 978-83-8062-648-5 Liczba stron: 296 Sposób dostarczenia produktu elektronicznego Produkty elektroniczne takie jak Ebooki czy Audiobooki są udostępniane online po uprzednim opłaceniu (PayU, BLIK) na stronie Twoje konto > Biblioteka. Pliki można pobrać zazwyczaj w ciągu kilku-kilkunastu minut po uzyskaniu poprawnej autoryzacji płatności, choć w przypadku niektórych publikacji elektronicznych czas oczekiwania może być nieco dłuższy. Sprzedaż terytorialna towarów elektronicznych jest regulowana wyłącznie ograniczeniami terytorialnymi licencji konkretnych produktów. Ważne informacje techniczne Minimalne wymagania sprzętowe: procesor: architektura x86 1GHz lub odpowiedniki w pozostałych architekturach Pamięć operacyjna: 512MB Monitor i karta graficzna: zgodny ze standardem XGA, minimalna rozdzielczość 1024x768 16bit Dysk twardy: dowolny obsługujący system operacyjny z minimalnie 100MB wolnego miejsca Mysz lub inny manipulator + klawiatura Karta sieciowa/modem: umożliwiająca dostęp do sieci Internet z prędkością 512kb/s Minimalne wymagania oprogramowania: System Operacyjny: System MS Windows 95 i wyżej, Linux z MacOS 9 lub wyżej, najnowsze systemy mobilne: Android, iPhone, SymbianOS, Windows Mobile Przeglądarka internetowa: Internet Explorer 7 lub wyżej, Opera 9 i wyżej, FireFox 2 i wyżej, Chrome i wyżej, Safari 5 Przeglądarka z obsługą ciasteczek i włączoną obsługą JavaScript Zalecany plugin Flash Player w wersji lub wyżej. Informacja o formatach plików: PDF - format polecany do czytania na laptopach oraz komputerach stacjonarnych. EPUB - format pliku, który umożliwia czytanie książek elektronicznych na urządzeniach z mniejszymi ekranami (np. e-czytnik lub smartfon), dając możliwość dopasowania tekstu do wielkości urządzenia i preferencji użytkownika. MOBI - format zapisu firmy Mobipocket, który można pobrać na dowolne urządzenie elektroniczne ( Kindle) z zainstalowanym programem (np. MobiPocket Reader) pozwalającym czytać pliki MOBI. Audiobooki w formacie MP3 - format pliku, przeznaczony do odsłuchu nagrań audio. Rodzaje zabezpieczeń plików: Watermark - (znak wodny) to zaszyfrowana informacja o użytkowniku, który zakupił produkt. Dzięki temu łatwo jest zidentyfikować użytkownika, który rozpowszechnił produkt w sposób niezgodny z prawem. Brak zabezpieczenia - część oferowanych w naszym sklepie plików nie posiada zabezpieczeń. Zazwyczaj tego typu pliki można pobierać ograniczoną ilość razy, określaną przez dostawcę publikacji elektronicznych. W przypadku zbyt dużej ilości pobrań plików na stronie WWW pojawia się stosowny komunikat. Więcej informacji o publikacjach elektronicznych Inne z serii Inne autora Inne wydawcy Recenzje Dodaj recenzjęNikt nie dodał jeszcze recenzji. Bądź pierwszy! Dlaczego chcesz zgłosić nadużycie w tej recenzji? Język recenzji jest wulgarny Recenzja nie dotyczy danego produktu Spam lub reklama Inny powód Niezgodna z regulaminem Wyślij zgłoszenie Uwaga: Nasze strony wykorzystują pliki cookies. Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii w celu dostosowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkowników oraz w celach statystycznych i reklamowych. Mogą też stosować je współpracujące z nami firmy badawcze. W programie służącym do obsługi Internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce Prywatności.
Jak być teściową i nie zwariować? - Netkobiety.pl Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy Strach przed powrotem do zawodowych obowiązków po dłuższej przerwie i nauka organizowania swojego nowego życia – to tylko niektóre przeciwności, z którymi muszą się zmierzyć kobiety, które po urodzeniu dziecka zamierzają wrócić do pracy w branży marketingowej. Dla młodych mam niezwykle ważne jest wsparcie koleżanek z branży – tych które doradzą, popchną do przodu i wesprą dobrym słowem. O swoich doświadczeniach opowiadają nam: Małgorzata Jeziórska z Wavemaker, Żanetta Madaj z Garden of Words, Agata Siporska z Jet Line, Joanna Bosakirska z Media Direction OMD, Danuta Godłoza z Plej, Sylwia Kaczorowska z agencji Ancymony, Julia Kałużyńska z Bluerank, Irena Zobniów z Insightland, Anna Żylińska z e-point SA. Małgorzata Jeziórskabusiness communications director w Wavemaker „- Śpij, kiedy dziecko śpi!- Tak, a gotować i sprzątać będę wtedy, kiedy ono też będzie gotować i sprzątać…”Tak zwykłam odpowiadać na wszelkie „złote rady”, które podrzucano mi jako świeżo upieczonej młodej mamie. Dlatego teraz rad ‘sensu stricto’ dawać się nie odważę, ale pozwolę sobie – z okazji Dnia Matki – złożyć życzenia. Mamom życzę, aby po powrocie do pracy były pewne swojej wartości jako pracownika. Żeby uwierzyły, że nawet roczna przerwa w pracy to nie wyrwa w życiorysie, że wiedza nie wyparowała im bezpowrotnie z głowy, a one nie cofnęły się w rozwoju do poziomu swojego „bąbelka” ;). Wiedzę merytoryczną da się relatywnie szybko uzupełnić, w przeciwieństwie do wielu miękkich kompetencji, które zdobywamy jako matki, a których nie da się w takim stopniu wyćwiczyć nawet na najlepszych szkoleniach teoretycznych. Macierzyństwo wyposaża nas w zestaw bardzo przydatnych umiejętności w naszej branży, chociażby takich jak: planowanie i organizacja, zarządzanie czasem, multitasking, umiejętności negocjacyjne i mediacyjne, komunikacja i wywieranie wpływu, niespotykane wręcz pokłady cierpliwości. Nie twierdzę, że każda z nas z automatu posiadła wszystkie te cechy na raz, ale idę o zakład, że chociaż jedna z tych cech jest Waszą nowo odkrytą „super-mocą” – sięgajcie więc po nią także w pracy! Tatom życzę, aby częściej korzystali z możliwości wzięcia urlopu „tacierzyńskiego”. Oprócz jedynej w swoim rodzaju szansy na spędzenie tego wyjątkowego czasu z dzieckiem, możecie wesprzeć swoje partnerki i pośrednio zadbać o ich karierę zawodową. A w długofalowej perspektywie – przyczynić się do przełamywania stereotypów i wyrównywania szans na rynku pracy dla wszystkich kobiet, w konsekwencji za parę lat – także dla Waszych córek… Pracodawcom życzę, aby porzucili stereotypowe skojarzenie, że „młoda mama = wieczne L4”, tylko dostrzegli wyjątkowy potencjał matek. I nie chodzi tu tylko o wspomniany przeze mnie wcześniej wyjątkowy zestaw miękkich kompetencji. Trudno bowiem znaleźć pracownika równie skutecznie opierającego się pokusom „ploteczek przy kawie”, a skupionego na pracy i realizacji zadań w sposób jak najszybszy, czy równie zmotywowanego do poszukiwania jak najefektywniejszego sposobu wykonania zadania. W aktualnej sytuacji, wszystkim – niezależnie czy są rodzicami, czy nie – życzę po prostu zdrowia i szybkiego powrotu do normalności. Niech nowa rzeczywistość i doświadczenia pracy zdalnej przekują się dla wszystkich w nowe pozytywne możliwości zawodowe i prywatne. Żanetta MadajCSR & corporate account director, Garden of Words Nasza branża jest trudna dla mam – wymagająca i nieprzewidywalna. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie kryzys (pewne jest tylko to, że będzie to w piątek o :)). Wszystkim mamom/przyszłym mamom z branży bym poleciła przede wszystkim słuchać siebie. To od nas powinno zależeć, kiedy i jak wrócimy po macierzyńskim do pracy. Ja, mama dwójki małych dzieci (czterolatka i półtorarocznej córki), wróciłam praktycznie od razu. Ani przez chwilę nie żałowałam szybkiego powrotu, ale tylko dlatego, że to była moja decyzja. Firma dała mi pełną swobodę – pracy w elastycznych godzina, w niepełnym wymiarze i oczywiście zdalnie. Wszyscy wiedzieli, że wrócę dość szybko, ale nikt (nawet ja) nie spodziewał się, że zasiądę do służbowego maila po 30 dniach. Akurat ja tego potrzebowałam, możliwość oderwania się na chwilę myślami od pieluch była mi potrzebna. Wiele osób patrzyło na mnie negatywnie z tego powodu. Myślę, że za rzadko mówi się głośno o tym, że można spełniać się jako rodzic, a jednocześnie nie rezygnować z pracy, nie zatrzymywać się, a jedynie zwolnić nieco zawodowe obroty. Praca nie musi stać w opozycji do dobrego macierzyństwa. Ludzie wokoło mają radę na wszystko – powinnaś szybko wrócić do pracy/powinnaś zostać dłużej z dzieckiem, kąp często/kąp rzadko itp. Jednak tylko świadomie podejmując decyzję można być najlepsza wersją samej siebie jako matki. Nie sfrustrowanej, robiącej coś wbrew własnej woli, tylko po to, by zadowolić ambicje innych. Warto dobrze zastanowić się przed pójściem na macierzyńskie i ustalić zasady powrotu do pracy, jednak zostawić sobie furtkę (tak na wszelki wypadek). Może być tak, że dziecko zmieni całkowicie świat i młoda mama deklarująca szybki powrót do pracy będzie chciała zostać w domu dużo dłużej niż zakładała, lub (jak ja) będzie potrzebowała wrócić wcześniej… Niezależnie od tego, jak długo mama będzie przebywać na macierzyńskim, powrót będzie bardzo stresujący. Dobrym sposobem na odnalezienie się na początku jest praca na część etatu, elastyczne godziny złagodzą szok u mamy i dziecka i pozwolą łatwiej odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Agata Siporskadział inwestycji w Jet Line, w którym odpowiada za ogólnopolską sieć cyfrowych nośników MORE Kiedy wszystkie trzy: moja córka, moja praca i ja jesteśmy spokojne i zadowolone? Jestem bardzo towarzyska, uwielbiam przebywać wśród ludzi, praca zawsze sprawiała mi przyjemność. Decyzja o dziecku = przerwie w pracy zawodowej – była świadoma i zaplanowana. Jestem mamą Oliwki od 3,5 roku. Wróciłam do pracy, gdy Oliwka miała niewiele ponad rok, a ja – miałam ogromne wsparcie teściów. Najbardziej bałam się tego, czy czegoś nie przegapię, bo ten mały człowiek zmieniał się każdego dnia. Bardzo nie chciałam nic stracić. Czy pierwsze słowo usłyszy Babcia, czy ja? Czy Oliwia zrobi pierwszy krok przy mnie, czy dostanę filmik nagrany przez Dziadków? Czy nie będzie bardziej przywiązywała się do Dziadków niż do nas? Dziś wiem, że więź łącząca dziecko z rodzicami jest tak silna, że nawet wszystkie „pierwsze” momenty Oliwka zatrzymała dla mnie. Nie dowiadywałam się o nich z filmików czy rozmów telefonicznych, a doświadczałam ich osobiście. Uspokoiłam się: decyzja o powrocie do pracy była dobra. Jestem szczęśliwą mamą zdrowego szkraba i spełniam się zawodowo. Pełnia szczęścia! No i z tak naładowanymi bateriami, niedługo po powrocie do pracy postanowiłam… ją zmienić. Przyznaję, wszędzie słyszałam, że to szaleństwo! No bo małe dziecko, a tu nowe wyzwania, obowiązki. A to była kolejna dobra decyzja. Zmiana pracy, a właściwie powrót do znanego mi już otoczenia był strzałem w 10! Dostałam wielkie wsparcie na starcie w nowej – starej pracy. Ogromną wyrozumiałość i motywację, aby dać z siebie wszystko, kiedy jestem w pracy, a etat mamy zostaje w domu. Było mi łatwiej, bo niezwykle pomagali i pomagają nam moi Teściowie. Mój komfort pracy, spokój, że Oliwce nie dzieje się krzywda. To w wielkiej mierze ich zasługa, bardzo to doceniam. I tak pięknie płynął sobie czas aż do marca 2020 r., czyli pierwszego lockdownu. Mimo gotowości dziadków do dalszej pomocy, Oliwka została ze mną w domu. Lęk był ogromny, nie chcieliśmy narażać teściów, bo mój mąż codziennie chodził do pracy. I szczerze? Dopiero ta rzeczywistość zweryfikowała utopijne w teorii wizje. Okazało się, że godzenie pracy z opieką nad małym dzieckiem jest jakimś szaleństwem. Oliwka jest dzieckiem bardzo energicznym i nie była jeszcze na etapie zajmowania się zabawą – sama… Ona potrzebowała mnie, ja potrzebowałam skupić się na pracy, męża potrzebowała jego praca. Było, nazwijmy to, interesująco. A właściwie nie, nazwijmy to tak, jak było. Było bardzo ciężko. Minimalne zaangażowanie w ciągu dnia przeradzało się w nadrabianie na drugiej zmianie. Pracowałam, kiedy Oliwka spała lub wieczorem, kiedy zajmował się nią mąż. Więc z ogromną radością wróciłam do pracy w pierwszym możliwym terminie i do dziś staram się unikać pracy zdalnej. Kocham moje dziecko nad życie, ale pracować chcę poza domem, a w domu zajmować się domem. Wtedy wszystkie trzy: moja córka, moja praca i ja jesteśmy spokojne i zadowolone. Joanna Bosakirskachief business director, Media Direction OMD Możesz wszystko – tylko nie wszystko na raz Jak pogodzić „onlajny”, obiady, librusy, prace domowe z „nudzimisie”, „mogęchwilepograć”, „terazmamprzerwęchcecośzjeść”, „jużwszystkoodrobiłam/łem” z prezentacją strategii dla klienta? Dobre pytanie. Zadałam sobie je pewnie z 1 764 763 razy, milion spraw w tej samej chwili, myślisz, że znalazłam odpowiedź? Nope. Kiedyś myślałam – spokojnie Joanna, nie denerwuj się, udawaj, że nie słyszysz – ale to nie pomaga, ani na krótszą, ani na dłużą metę. ;) A już w ogóle od marca 2020 wszystko się zmieniło, nagle z moimi „zgredkami” utknęliśmy (tak, wiedzą, że tak na nich mówię) i spotkaliśmy się o 7 rano… w korytarzu. Hello, żadne nie wychodzi, nikt nie biega, szukając zeszytu od biologii, nie ma afery z powodu braku kluczyków do samochodu. Masakra, co teraz? Muszę to jakoś ogarnąć, pomyślałam. Potrzebuję kawy, potrzebuję ciszy, potrzebuje spokoju, ratunkuuuuuuu!!! Po pierwsze: Ja MATKA tu rządze from 9 to 5Moje obowiązki, jako matki, porównałam do tego, co robię na co dzień, do rodzina – mój w pracy nie ma zmiłuj – ma być pełna MAMA, Wy DZIECI, My LUDZIE. A że ludzie mają swoje potrzeby, zasługują także na przyjemności. Szczególnie matka zamknięta w domu z dziećmi. Jak znaleźć czas na pracę i na chwilę przyjemności? Czy w ogóle można to połączyć? Sure! Trochę trwało, zanim się siebie nauczyliśmy, zanim znaleźliśmy przestrzeń dla każdego, zanim nie ustaliliśmy pewnych reguł gry, zanim nie nauczyliśmy się, że każde z nas zasługuje na przyjemności, mama też. ;) Po drugie: Małe przyjemności to podstawaPrzyjemność przez lata była postrzegana jako coś niewłaściwego, może nawet niestosownego. Matka i przyjemność? Jaka przyjemność? Co to za fanaberia, a posiadanie dzieci, słodziutkich dzidziutków to nie jest największa przyjemność dla matki? Był kiedyś taki moment, że pomyślałam sobie, że skoro już jestem matką, to chyba w ogóle wolno mi mniej… Tak, jakbym przeszła do jakieś innej kategorii: matka = dzieci = troska = dom = odpowiedzialność poziom sto! Tak, jakby suma tych pojęć wykluczała przyjemność i skupienie uwagi, chociaż przez chwilę, na sobie. Może zabrzmi to brutalnie (wszyscy faceci teraz pewnie łapią za zszywacz, żeby rzucić w ekran ze złości), żeby być fajną mamą, żoną, kochanką, kobietą przede wszystkim trzeba myśleć o sobie w każdym aspekcie. W życiu każdej z Nas nic nie jest dane raz na zawsze, o wszystko na czym Ci zależy na pewno musiałaś walczyć. O poczucie szczęścia i spełnienia też musisz zawalczyć. Możecie pomyśleć teraz, sooo obvious, wiadomo, każdy to wie, co to za rada, ale jednak jakoś tak głupio dać sobie na to przyzwolenie. Łatwiej jest się zmęczyć, zachetać, zatyrać, smucić, nawet wzbudzić współczucie. Po trzecie: Matko Polko, bezwstydnico!Nie, nie, nie! Nie daj się, nie zgadzaj się na to, rozmawiaj sama ze sobą. Bądź egoistką, bezwstydną hedonistką. Jestem wielką fanką Sex and the City, a Samanta jest moją faworytką, dlatego w ślad za nią powtarzam i zachęcam do powtarzania Waszym bliskim za każdym razem, kiedy przyjdzie dzidziutek z prośbą, z czułością i uśmiechem #5 odpowiedzcie: I'm gonna say the one thing you aren't supposed to say. I love you... but I love me more. Zadowolona i szczęśliwa matka to spokojna, mądra i silna kobieta. Przypomnij sobie jaką jesteś fajną dziewczyną i codziennie znajdź czas, żeby tę „fajowość” podkręcać i pielęgnować. Córki, Matki, Teściowe – Wszystkiego najlepszego dzisiaj dla nas! Danuta Godłozahead of HR, Plej Powrót do pracy po urlopie macierzyńskim to chyba dla każdej mamy duży stres i niepewność. W naszej, tak bardzo dynamicznej branży, nierzadko wymagającej pracy projektowej w niestandardowych godzinach, zdaje się to jeszcze trudniejsze. Czy odnajdę się w nowym środowisku? Tak wiele zmieniło się od chwili, kiedy ostatni raz siedziałam przy swoim biurku, wielu nowych pracowników, czasem nowe biuro, nowy tryb pracy, nowy szef… Czy dam sobie radę? Przez wiele miesięcy byłam poza rynkiem, nie uczestniczyłam w bieżących projektach, moją głowę zajmowały inne obowiązki. Jak uda mi się pogodzić intensywną pracę z opieką nad nadal małym i wymagającym dzieckiem? Dochodzą trudne wybory: opiekunka, żłobek, babcia? Całkiem nowy plan dnia, konieczność zorganizowania sobie „życia” niejako na nowo… Która z nas nie zarwała kilku nocy, czy nawet tygodni przed powrotem do pracy, zmagając się z tymi pytaniami? Nie ma na nie oczywistej odpowiedzi. Sytuacja każdej z nas jest indywidualna. Są jednak 3 rzeczy, które z mojej perspektywy były kluczowe i decydujące o powodzeniu tego, nazwijmy to wprost, projektu powrotu do pracy w nowej roli: Matki Pracującej. Po pierwsze: wsparcie To oczywiste, że wsparcie partnera, rodziny ma tu ogromne znaczenie. Ale równie ważny jest zgrany zespół. Taki, z którym nie zerwało się kontaktu w czasie nieobecności w pracy, podtrzymując relacje i cały czas będąc mniej więcej na bieżąco z tym, co dzieje się w firmie. Ludzie, którzy nas przywitają po powrocie, wykażą się empatią i zrozumieniem dla naszych emocji i tego, że rzeczywiście trzeba będzie nas od nowa wdrożyć w pracę, okazać cierpliwość, osadzić w zespole, itp. Tu kluczową rolę odgrywa bezpośredni przełożony, team, do którego się wraca, ale i HR-y, które wraz z przełożonym planują powrót młodej mamy do pracy, a samej mamie dostarczają informacji, pomagają przejść przez formalności i są otwarte na jej decyzje. Po drugie: plan Czyli przemyślenie podziału obowiązków i logistyki związanej z opieką nad dzieckiem/dziećmi od momentu powrotu do pracy. Osobiście nie wyobrażam sobie powrotu do obowiązków służbowych przy zachowaniu dotychczasowych obowiązków przy dziecku, ponieważ moja praca wymaga ode mnie pełnego zaangażowania. Partner, który dzieli te obowiązki z Tobą, to skarb, ale nie zawsze taki podział jest możliwy, a czasem po prostu jest niewystarczający. Pomoc dziadków lub niani to dodatkowe rozwiązania, które warto przemyśleć, jeśli nie na co dzień, to przynajmniej w sytuacjach awaryjnych typu: nagły call z klientem po 17, spotkania rekrutacyjne w niestandardowych godzinach albo z drugiej strony: choroba dziecka, zamknięcie żłobka itp. Warto porozmawiać z szefem, co o tym myśli, na jaką pomoc i poziom zrozumienia możemy liczyć w takich sytuacjach. W Plej jesteśmy w tym obszarze szczególnie elastyczni i wyrozumiali, bo u nas ten czynnik ludzki i to, żeby widzieć w sobie i innych człowieka, a nie jedynie pracownika / podwładnego / szefa jest priorytetem od zawsze, a że pracuję tu już 13 lat i 2 razy wracałam z macierzyńskiego, mogę potwierdzić, że nie są to puste słowa. Oczywiście, nie redukuje to stresu w 100%, ale na pewno bardzo pomaga. Po trzecie: wyrozumiałość Wyrozumiałość przede wszystkim dla siebie. Dla nowych emocji, jakie będą się rodzić na styku ja-dom-praca, dylematy związane z koniecznością połączenia nowej roli z pozostałymi, znalezienia dla niej miejsca… Szybko pojawiają się pierwsze wątpliwości: czy jestem dobrą matką, jeśli moje dziecko spędza w przedszkolu więcej czasu niż ja w swojej pracy? Kiedy znaleźć czas dla siebie, na hobby, sport, dalszą edukację? Na ile wyrozumiali będą moi koledzy, kiedy nie będę już tak dyspozycyjna jak kiedyś? Warto na nowo przemyśleć, co jest dla nas ważne i wyznaczyć granice. Nie zawsze te granice spotkają się z akceptacją i zrozumieniem najbliższych, współpracowników i szefa. Pamiętajmy jednak, że w tej całej masie obowiązków kluczowe znaczenie mają nasze potrzeby – niezależnie czy zdecydujemy poświęcić się macierzyństwu i wybierzemy pozostanie w domu ewentualnie pracę, która nie będzie wymagała od nas zaangażowania po godzinach, czy zdecydujemy się poświęcić się karierze, działalności społecznej, naukowej, gdzie wychowanie dziecka zejdzie na drugi plan. Czy zawsze mamy tylko te dwa wybory? Nie. Ale zawsze te dwie role będą balansowały, będą się czasem wykluczały, czasem uzupełniały. To pewnie truizm, ale dopóki nie określimy, co jest dla nas najważniejsze i gdzie są granice, trudniej nam będzie poczuć się zarówno dobrymi matkami, jak i dobrymi pracownikami. I znów polecam tu rozmowę z szefem. Może za nim/za nią stoją lub stały podobne dylematy? Może ma już gotowe rozwiązania albo jest w stanie wspólnie z Wami je wypracować? A może samo to, że Was wysłucha będzie dla Was kojące, a dla niej/dla niego będzie źródłem większej wiedzy o tym, w jaki sposób lepiej zrozumieć Wasze motywacje. Jako doradca, manager i szef HR z doświadczenia wiem, że warto takie rozmowy przeprowadzać. I choć nie zawsze udaje się znaleźć wspólnie rozwiązanie, to taka szczerość wnosi w relację, także zawodową, dojrzałość i zaufanie. PS: Wypowiedź dla Was pisałam na home office w dniu, kiedy dwójka moich dzieci obudziła się rano z katarem i musiała zostać w domu. Jedną ręką piszę, drugą ocieram łzy z powodu nabitego siniaka, chwilę później nalewam zupę pomidorową, przygotowując status budżetowy dla zarządu, na koniec prowadzę spotkanie rekrutacyjne, podczas którego mój młodszy syn decyduje się pochwalić swoim rysunkiem i siada mi na kolanach. Pandemia wniosła w życie matek i ojców, nowe wyzwania… Ale to już temat na inny artykuł. :) Z okazji Dnia Matki życzę nam wszystkim jak najlepszego godzenia wielu ról, które realizujemy w życiu, oraz zrozumienia i wyrozumiałości dla siebie nawzajem – w środowisku zawodowym i prywatnym. Sylwia Kaczorowskasenior copywriter w agencji Ancymony Praca zdalna z 3-letnią Polką? Luz, przecież mamy nianię – myślałam. Nie przewidziałam, że znajdziemy się na kwarantannie. Pozbawieni pomocy, przez kilka dni musieliśmy radzić sobie z mężem sami. Reglamentowane bajki z Netfliksa nagle wjechały na całego, a my dorobiliśmy dodatkowe certyfikaty do specjalizacji z logistyki (ma ją większość rodziców). Na przykład certyfikat potwierdzający skillset multiogarniacza z funkcją bilokacji (smażę Polce naleśniki w kuchni, ale jedną nogą – i uchem – jestem na spotkaniu w salonie). Albo certyfikat błyskawicznego wyciszania mikrofonu na Teamsach, gdy dziecko radośnie (i głośno) komunikowało potrzeby fizjologiczne akurat w trakcie wideokonferencji („Mama, kupa. KUPAAAA!”). Do tego dyplom przez duże OM, a nawet OMMMMM, za wybitne osiągnięcia w dziedzinie trzymania f****w za zębami. W czym zdecydowanie pomagało wieczorne prosecco (czy 23:00 to nadal wieczór?). Bo od rana cała zabawa zaczynała się od nowa… PS Polka, kocham Cię! Julia Kałużyńskahead of social media, Bluerank Zbliża się Dzień Matki, więc podzielę się z Wami moją prywatą z serii „ciąża to nie choroba”, która może kogoś zainspiruje lub zmotywuje. Kilka lat temu zaczęłam rozglądać się za nową pracą związaną z komunikacją w social mediach. Przyjaciółka zainspirowała mnie, żebym spróbowała wyjść z propozycją rozwoju takiej usługi w Bluerank, już wtedy jednej z największych agencji zajmujących się marketingiem internetowym (która nie miała jej w ofercie). Podjęłam wyzwanie i po przejściu całego procesu rekrutacyjnego otrzymałam propozycję współpracy. A ponieważ również szczęście lubi chodzić parami, w tym samym czasie dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Postanowiłam więc przed podpisaniem umowy przyjść do Bluerank i przedstawić swoją sytuację. Bardzo obawiałam się, że propozycja pracy zostanie wycofana. Nic bardziej mylnego. Podczas spotkania z prezesem nawet nie padło słowo „problem”, a po mojej odpowiedzi na pytanie „jak wyobrażam sobie funkcjonowanie działu w trakcie mojej nieobecności" usłyszałam „zaczynajmy jak najszybciej”! To było dla mnie totalnie pozytywne zaskoczenie :) Efekty? Udało mi się pracować do 37. tygodnia ciąży (to był mój wybór, miałam to szczęście, że całą ciążę przechodziłam w bardzo dobrej kondycji zdrowotnej). Dzięki pracy nie zamartwiałam się bolesnymi kwestiami związanymi z porodem etc. Żyłam rozwojem usługi, rekrutacją, procesami ofertowymi, a jednocześnie organizowałam rzeczy na przyjście na świat Ignasia. Mam wspaniałego 4-letniego synka, który posiada już półroczne doświadczenie pracy w dużej i znanej agencji. Dział social media communication prężnie się rozwija, mamy szerokie portfolio klientów z różnych branż i wiele ciekawych projektów na koncie. Do pracy wróciłam po 8 miesiącach na pół etatu i stopniowo przechodziłam na pełen etat. Takie elastyczne podejście ze strony Bluerank bardzo pomogło mi pogodzić 2 role – mamy i szefowej działu. Jak widać, ciąża niczego nie przekreśla, a wręcz przeciwnie – dodaje podwójnych, (ba!) poczwórnych skrzydeł. :) Dlatego wszystkim młodym mamom życzę pracodawców z takim proludzkim podejściem, z jakim spotkałam się w Bluerank! Irena Zobniówwspółzałożycielka Insightland Połączenie macierzyństwa i pracy zawodowej to ekstremalnie trudne zadanie, szczególnie, gdy prowadzi się własny biznes. Wymaga wyrzeczeń, bezwzględnej samodyscypliny i jasno zdefiniowanych priorytetów. Uczy pokory i cierpliwości. Największym ograniczeniem jest permanentny brak czasu oraz nieprzewidywalność, nie ma dnia, który nie zaskoczyłby mnie czymś nowym. To z kolei wymusza na mnie dużą elastyczność i konieczność szybkiego reagowania na zmiany. Kluczowe jest także wsparcie zespołu i współpracowników. Insightland do agencja zarządzana przez kobiety – doskonale rozumiemy wyzwania, z jakim mierzą się młode mamy, a właściwie po prostu młodzi rodzice. Projektowe podejście, elastyczne godziny pracy czy możliwość pracy zdalnej to ułatwienia, które naprawdę pomagają godzić obowiązki zawodowe z macierzyństwem. W moim przypadku niezwykle istotna jest doskonała organizacja pracy i umiejętne wykorzystywanie drzemek dziecka na wykonanie najtrudniejszych czy najpilniejszych zadań. Naprawdę przydatne są narzędzia usprawniające codzienną pracę takie jak kalendarze, listy zadań czy opcja głosowego eksplorowania Internetu – osobiście korzystam z nich bardzo często pracując z domu w towarzystwie mojego dziecka. Niezastąpionym przyjacielem pracującej mamy są także słuchawki bezprzewodowe. Nie da się być w dwóch miejscach naraz, dlatego z perspektywy czasu myślę, że najważniejsze to jednak umieć rozdzielić pracę i macierzyństwo. Gdy pracuję, skupiam się wyłącznie na zadaniach, gdy spędzam czas z dzieckiem, nie myślę o pracy, jestem z nim na 100%, chwytając każdą chwile, każdy uśmiech. Anna Żylińskamarketing manager, e-point SA Powrót z urlopu macierzyńskiego wspominam z radością – myślę, że wiele kobiet z czasem oczekuje wyjścia z rutyny opieki nad niemowlęciem, zajęcia głowy „dorosłymi sprawami” i samych rozmów z dorosłymi. Z drugiej strony, wiąże się on z pewnego rodzaju poczuciem straty – nie będę widziała każdego nowego wyczynu mojego słodziaka, nie mam pewności, czy będę świadkiem pierwszego kroku. Do tego dochodzi stres, czy na pewno pamiętam, jak wykonywać obowiązki zawodowe, czy pogodzę to wszystko logistycznie. I na koniec pytanie czy starczy mi czasu na dziecko, pracę, inne obowiązki, i chociaż chwilę odpoczynku. To, co radziłabym kobietom wracającym do pracy to: Wpisanie siebie na listę osób, o które chcesz dbać w życiu. Mama, która dba o swoje potrzeby ma w sobie zasoby, z których może dawać: dziecku, rodzinie, w pracy. Zapewnienie spokoju, że dziecko, kiedy pracujemy, jest w stu procentach dobrze zaopiekowane. Odpuszczenie tematów, które w istocie są nieważne albo może zająć się nimi ktoś inny. Dla mnie ogromnym ułatwieniem są elastyczne godziny pracy, empatia pracodawcy i bliska relacja z przełożonym. W pracy staram się wykorzystywać maksimum swoich możliwości, ale nie da się uniknąć momentów (jak choroba dziecka), kiedy muszę zwolnić obroty. Bardzo doceniam to, że mój pracodawca przyjmuje to ze zrozumieniem, a kiedy sytuacja w domu wraca do normy, motywuje mnie to do dalszego działania. XxqNEn.
  • t89cztuol8.pages.dev/1
  • t89cztuol8.pages.dev/4
  • jak być kochanką i nie zwariować